
Bardzo się zgadzam z tym obrazkiem. Ze szkoły nie umiemy (pewnie nie wszyscy, ale większość) praktycznie nic. Przedmioty takie jak np. chemia, nie są w moim liceum dobrze tłumaczone. W III gim. miałam z tego przedmiotu na koniec roku 4, a teraz nie rozumiem kompletnie nic. Nauczycielka ma to gdzieś i wymaga od nas dużo. Angielski polega na tym, że nauczycielka sobie siedzi, mówi coś po angielsku, co my nie za bardzo rozumiemy i gada to w kółko i kółko, aż w końcu jak widzi że nic w dalszym ciągu nie rozumiemy, to mówi po polsku. Na lekcjach daje do tłumaczenia zdania i tak całe lecą. W gimnazjum na angliku zamiast się uczyć, to rozmawialiśmy np. o życiu prywatnym nauczycielki, a oceny mieliśmy z kartkówek ze słówek. Teraz też ciągle słówka i słówka. Co mi ze słówek jak nie są one zbyt pożyteczne i nie zbuduję z nich zdania? Trzeba się samemu nauczyć z jakiś programów czy czegoś tylko pytanie: KIEDY? Ja ciągle spotykam się z nauczycielami którzy zadają masę zadań domowych, nie zważając właśnie na to, że z innych przedmiotów też dużo zadają. Nie obchodzi ich czy rozumiemy materiał, czy nie. Mamy się tego jakoś nauczyć.
Dobra, troszkę się rozpisałam, piszcie pomysły na posty, możecie też zadawać pytania, z chęcią zrobię post z odpowiedziami :)))) Miłego weekendu ;d